Rozważania Maryjne



Wolność Maryi a plan Boga



     "Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.
     Anioł wszedł do Niej i rzekł: "Bądź pozdrowiona, pełna łaski. Pan z Tobą". Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.
      Lecz anioł rzekł do Niej: "Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego ojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca".
      Na to Maryja rzekła do anioła: "Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?".
      Anioł Jej odpowiedział: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego".
      Na to rzekła Maryja: "Oto ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa". Wtedy odszedł od Niej anioł."      /Łk 1,26-38/



     Ewangelia czwartej Niedzieli Adwentu, poprzedzającej Uroczystość Bożego Narodzenia, uświadamia nam, że nie można myśleć o wcieleniu Słowa, a więc o tym, że Chrystus stał się jednym spośród nas, w oderwaniu od wolności młodej, nazaretańskiej kobiety. Jest w tym coś niesamowitego, co dotyczy Boga i Jego sposobu realizacji odwiecznych planów miłości względem nas ludzi. Jak bardzo Stwórca Wszechświata, liczy się z naszym samodzielnym myśleniem i decyzją podjętą w wolności. Oto decydującym dla spełnienia pragnień Boga, wypływających z przepełnionego miłością Jego Serca, jest przyzwolenie Maryi. W tej ewangelicznej scenie widzimy sposób odkrywania i realizacji powołania przez każdego z nas.

     Inicjatywę ma Bóg. On posyła Anioła. Informacja o potędze miłości Boga względem człowieka wiąże się, mówiąc delikatnie, z pewnego rodzaju zmieszaniem, zdziwieniem, zaskoczeniem, lecz jednoczesnym trzeźwym myśleniem, refleksją umysłu: co to dla mnie znaczy? To nie dotyczy tylko Maryi, gdyż Bóg każdego z nas, choć grzeszni jesteśmy, pragnie napełnić po brzegi miłością, szczęściem. Ponieważ jednak rozmowa człowieka z Odwiecznym Stwórcą Kosmosu może budzić lęk, dlatego też prośba, apel, stale przewijający się przy powoływaniu ludzi przez Boga: nie bój się! Jakby zachęta do rezygnacji z liczenia tylko na własne siły i otwarcia się na to, co proponuje Bóg, który przedstawia swoje plany. Maryja pozostając przy zdrowych zmysłach, będąc realistką twardo stąpającą po ziemi, pyta jak to się stanie, skoro po ludzku, w Jej konkretnej sytuacji, jest to nie możliwe. I tutaj Bóg znowu odwołując się do ludzkiej refleksji rozumowej, do pamięci i dzieł dokonanych przez siebie w przeszłości, także tej najbliższej, ukazuje, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych, takich jak na przykład poczęcie dziecka z kobiety w podeszłym wieku. Teraz ma miejsce logiczne wnioskowanie, samodzielne myślenie, praca rozumu oświeconego światłem wiary: Jeżeli na słowo Boga wszystko zaczęło istnieć, jeżeli Naród Wybrany przechowuje w pamięci konkretne cuda i znaki, które świadczyły o Bożej bliskości i wypełnieniu przez Jahwe wszystkich obietnic, to jaki logiczny i sensowny argument przemawia za odrzuceniem Bożej oferty, Bożego planu, Bożych pragnień miłości względem uwikłanej w niewolę grzechu ludzkości? Tylko głupota!

     Dlatego też Maryja, w pełnej wolności, odpowiada: tak! I dzięki temu, w sposób decydujący przyczynia się do tego, że odwieczny Bóg wchodzi w ludzką historię jako bezbronne niemowlę.

     Maryjo! Matko Boga i nasza, uproś nam u Pana potrzebne łaski, byśmy i my w trzeźwości umysłu, wolni od powszechnie sianego zamętu, rozpoznając znaki Bożej miłości w naszych czasach, z wiarą wypowiadali Bogu: tak, na Jego pragnienia. By się mogło spełnić marzenie Boga, aby wszyscy ludzie w Jezusie z Nazaretu rozpoznali jedynego Zbawiciela człowieka, który pragnie serca wszystkich obdarzyć upragnionym przebaczeniem, miłością, pokojem i szczęściem. Niechaj Boże Narodzenie, mocą Ducha Świętego, dokona się w każdym z nas.

/Ks.Michał Anderko, Rozważanie na IV Niedzielę Adwentu; 18 grudnia A. D. 2011/


Totus Tuus


"Dekalog Maryjny"

WIARA

"Wiara Maryi była bardzo odważna, gdyż w chwili zwiastowania uwierzyła Ona w to, co po ludzku było niemożliwe, w Kanie Galilejskiej zaś nakłoniła Jezusa do dokonania pierwszego cudu, powodując w ten sposób objawienie się Jego mesjańskiej mocy (...) Maryja uczy chrześcijanina przeżywania wiary jako doświadczenia zmuszającego do wysiłku i zaangażowania, które na każdym etapie życia i w różnych sytuacjach wymaga odwagi i wytrwałości."

Kiedy myślę o wierze Maryi ogarnia mnie wielkie pragnienie, aby także moja wiara - siostry Maryi Niepokalanej była tak bardzo głęboka i odważna, dotykająca rzeczy niemożliwych, które jej mocą stają się możliwe każdego dnia. Strażniczko Wiary, módl się za mną kiedy wątpliwości budzą się w moim sercu, gdy brakuje sil i zapału; naucz mnie wiary, która góry przenosi, naucz mnie zawsze wierzyć i ufać Bogu jak dziecko.


OTWARCIE SIĘ NA SŁOWO BOŻE

"Posłuszna Bogu - w pełni przyjęła słowo Boże w swoje życie, a okazując dyspozycyjność wobec najwyższego zamysłu Bożego, zaakceptowała to wszystko, czego oczekiwał od Niej Bóg."

Maryja słuchała Słowa Bożego, rozważała je w sercu, pozwoliła, aby przeniknęło i dotknęło całego Jej życia. Matko Słowa Bożego, naucz mnie wrażliwości na głos Boga i posłuszeństwa Jego Słowu. Niech ono mnie kształtuje, wychowuje, poucza, umacnia i odsłania prawdę mego serca.


ZAWIERZENIE

"Maryja uczy ...patrzeć w przyszłość z pełnym zawierzeniem Bogu(...) w osobistym doświadczeniu Maryi zawierzenie Bogu zyskuje wciąż nowe uzasadnienia... Maryja niezmiennie ufała."

Chcę zawierzyć Bogu swoje życie tak, jak Maryja; oddając Mu każdą chwilę, myśl, pragnienie. Chcę pozwolić się Mu poprowadzić przez drogi najprostsze z możliwych, pełne łaski i prawdy, że On - Jezus jest ze mną przez wszystkie dni aż do skończenia świata. Maryjo, Matko mego Zawierzenia, wspieraj mnie na tej drodze łaską ufności Bogu do końca.


MILCZENIE

"Milczenie Maryi to nie tylko powściągliwość w mówieniu, lecz przede wszystkim mądra umiejętność rozpamiętywania i patrzenia oczyma wiary... To właśnie milczenie... tę zdolność rozważania... Maryja przekazuje wiernym. W świecie pełnym zgiełku i sprzecznych głosów świadectwo Maryi pomaga docenić wartość milczenia duchowego, inspirując również ducha kontemplacji."

Milczenie Maryi jest nieustannym trwaniem w obecności Boga i rozważaniem Jego słów. Jest postawą serca, które oczekuje Pana; jest modlitwą serca, otwartego na delikatne i najcichsze poruszenia Ducha Świętego. Maryjo, Matko mojego milczenia, naucz mnie modlitwy - tej, na której trwałaś razem z Apostołami w Wieczerniku, naucz mnie ciszy, która pozwoli mi odkryć moc i działanie Ducha Świętego w moim życiu.


POKORA

"Zazwyczaj wszyscy oczekują, czasem nawet żądają, aby pozwolono im w pełni ukazać swoją wartość i swoje osobiste zdolności. Wszystkim zależy na szacunku i poważaniu ze strony innych... Maryja zaś postępuje inaczej - nigdy nie dąży do zaszczytów ani korzyści płynących z uprzywilejowanej pozycji, zawsze stara się wypełniać wole Bożą, prowadząc życie zgodne z zamysłem Ojca."

Źródłem pokory Maryi jest wielka bezinteresowna miłość do Boga i ludzi. Maryja wiedziała, że Bóg, który widzi w ukryciu, nie wymaga od człowieka wielkich czynów, ale patrzy i przenika jego serce. Służebnico Pokorna, naucz mnie, jak ukryć siebie i zanurzyć całe życie w Bogu; jak wypełnić je miłością, która nie szuka poklasku, nie zazdrości, nie unosi się gniewem, swego nie szuka, nie unosi się pychą, miłością, która nigdy nie ustaje...


DOBROĆ

"Maryja daje świadectwo o wartości życia... pełnego dobroci dla wszystkich ludzi... Wspólnota wiernych zawsze widziała w Maryi ideał kobiety pełnej miłości i dobroci."

Serce Maryi jest pełne dobra, Ona je po prostu rozdaje wszędzie tam, gdzie jest, gdzie przechodzi choć przez chwilę. W swym obdarowywaniu dobrocią i miłością nie zna żadnej miary. Maryjo, Dobra Matko i Królowo z Jasnej Góry, naucz mnie, jak być znakiem czułej miłości i dobroci Boga w świecie.


CZYSTOŚĆ

"Wobec cynizmu niektórych kręgów współczesnej kultury... Dziewica Maryja daje świadectwo czystości, która oświeca sumienie i prowadzi do większego umiłowania stworzenia i Boga."

Maryja jest świadkiem życia wypełnionego czystością, wiernością, umiłowaniem Boga ponad wszystko; życia, które broni wartości i godności, pełnego szacunku dla człowieka i jego cielesności. Maryjo, Królowo moich czystych myśli, wskaż mi, jak każdego dnia żyć błogosławieństwami: błogosławieni czystego serca albowiem oni Boga oglądać będą...


WSPÓŁCIERPIENIE

"Maryja ukazuje się chrześcijanom wszystkich czasów jako Ta, która głęboko odczuwa cierpienia ludzkości. To współczucie nie ogranicza się tylko do bliskości uczuciowej, ale wyraża się też w konkretnej i skutecznej pomocy ludzkości przeżywającej materialną i moralną nędzę."

Maryja jest blisko tych, którzy płaczą, cierpią, potrzebują pomocy i wsparcia. To właśnie pod krzyżem Jezus w szczególny sposób powierzył Jej człowieka. U stóp krzyża stojąca, przyjdź i umocnij mnie na drodze bólu i niezrozumienia, abym potrafiła przyjść z pomocą strudzonym, zrozpaczonym, cierpiącym, abym otworzyła swoje serce i była zawsze tam, gdzie potrzebujący i samotny człowiek.


JEDNOŚĆ

"Maryja, jak matka, dąży do jedności wszystkich swoich dzieci. Jej obecność w Kościele jest wezwaniem do zachowania jedności serc... do poszukiwania dróg jedności i pokoju między wszystkimi ludźmi dobrej woli..."

Maryja jest patronką jedności i pokoju, jest Matką wszystkich ludzi; jednoczy Kościół na modlitwie o Ducha Świętego. Maryjo, Matko Dobrej Rady, bądź moją przewodniczką i nauczycielką w budowaniu jedności i miłości tam, gdzie jestem i gdzie jeszcze pośle mnie Pan, wskaż mi drogi wzrastania w jedności serc i ducha wśród tych, których spotykam...


POKÓJ I RADOŚĆ

"Macierzyński uśmiech Dziewicy objawia pełnię łaski i pokoju, która chce się Ona z nami podzielić. To objawienie duchowego pokoju sprawia, że Kościół przyjmuje radosne oblicze, na wzór oblicza Matki... Lud chrześcijański odkrywa w Niej zdolność do przekazywania radości, która płynie z nadziei, nawet pośród różnych doświadczeń życiowych, i prowadzi tych, którzy Jej zawierzyli, do radości wiecznej."

Maryja jest pełna radości i pokoju, bo całe Jej życie wypełnia Bóg; jest blisko Niego i wiernie pełni Jego wolę; bo kocha nie pozostawiając niczego dla Siebie, bezgranicznie oddając się Jego prowadzeniu... Maryjo, Przyczyno mojej radości, Królowo Pokoju, uproś mi łaskę radości prawdziwej, której źródłem jest Pan i Jego Słowo.

/Rozważania na postawie tekstu Jana Pawła II "Wpływ Maryi na życie duchowe Kościoła"/


Totus Tuus


"Totus Tuus"

Mówiąc o duchowości Maryjnej nie sposób nie wspomnieć o wielkim czcicielu Najświętszej Panny, św. Ludwiku Grignon de Montfort. W swojej książce pt. "Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny" mówi nie tylko o tym, jak powinna wyglądać prawdziwa pobożność Maryjna, ale zaprasza do pójścia krok dalej. Do pójścia w głąb. Zaprasza do takiego zaprzyjaźnienia się z Maryją, by żyć, działać w Jej obecności, z Nią, przez Nią i dla Niej.
Przesada? Ale czy miłość może przesadzać? Czy może żądać zbyt wiele? Droga ta przez wielu niezrozumiana, przez wielu negowana, (choć oficjalnie uznana przez Kościół) jest drogą ubogich, małych dzieci oddanych Swojej Matce.
Św. Ludwik mówi, żeby nie bać się, iż żyjąc w ten sposób odbierzemy coś ze czci należnej tylko Chrystusowi. Nic bardziej błędnego! Czyż Ta, która porodziła Jezusa, która była Mu oddana i kochała Go jak nikt inny może stać się przeszkodą w dojściu do Niego? Czy nie będzie raczej pomocą tym, którzy się Jej oddali, aby doszli do Jej Syna, aby Go pokochali i żyli dla Niego?
Maryja zaprasza na tę drogę. Drogę całkowitego, dziecięcego oddania się Jej tak, aby to Ona w nas działała, w nas kochała, w nas żyła dla Jezusa. To droga "w" Maryi, "z" Maryją, "przez" Maryję i "dla" Maryi, realizowana w codziennym, konkretnym życiu. To takie życie, że możemy sami o sobie powiedzieć: "już nie ja żyję, ale Maryja żyje we mnie dla Chrystusa".

Maryjo, oddaję Ci moje oczy, abyś to Ty nimi patrzyła,
oddaję Ci moje uszy, abyś Ty nimi słuchała,
oddaję Ci moje dłonie, abyś Ty nimi działała,
moje stopy, abyś Ty nimi chodziła,
oddaję Ci moje serce,
abyś to Ty nim kochała, i aby Twoje Serce biło we mnie dla Jezusa i dla braci,
oddaję Ci siebie całego,
abyś to Ty we mnie żyła i napełniała Sobą na chwałę Trójcy Przenajświętszej.




Totus Tuus


"Zaproszenie na bal"

Inne rozważanie Maryjne   :)
TEKST O. KRZYSZTOF GZELLA OSB


Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma rzekami znajdował się jeden z pierwszych siedmiu kamieni milowych wyznaczających szlak do Komnaty Balowej położonej w Diamentowej Kotlinie. Majestatyczna budowla zajmowała prawie cały obszar doliny, której ścianę wschodnią stanowił potężny masyw Góry Ciszy. Murem północnym było Wzgórze Śpiewów, zaś południowym Wzgórze Zaspokojonych Pragnień. Wejście do kotliny było od zachodu przez szczelinę, którą mogły przecisnąć się dwa wozy z truskawkami jadące obok siebie. Zmierzając do Komnaty Balowej zaprzęgi po prawej stronie mijały olbrzymią jasną skałę, zwaną Skałą Pokoju, natomiast po prawej, nieco ciemniejszy, krzemienny masyw Skały Tańców. Droga w szczelinie zakręcała najpierw lekko na południe, a potem nieco na północ tak, że dopiero przy wyjeździe z niej można było zobaczyć olbrzymią, majestatyczną budowlę odbitą w znajdującym się przed nią Diamentowym Stawie. Niespodziewane ujrzenie Komnaty przy samym końcu międzyskalnej drogi zapierało dech w piersiach. Była to budowla niezwykłych rozmiarów i nietypowego kształtu. Muzycy mówili, że przypomina trąbkę. Ogrodnicy widzieli w niej gruszkę. Nie brakowało i takich, którzy dopatrzyli się w niej menzurki. Jeden marynarz miał nawet o niej rzec: "Na Neptuna! U dołu obszerna jak okręt, u góry wystrzelona jak latarnia morska". W środku Komnata była wielka. Przy wygaszonym świetle nie dało się dostrzec sklepienia. Dopiero gdy sala rozbłyskiwała lampionami, patrząc wysoko w gorę było widać spiralę schodów. Na środku pomieszczenia stał okrągły, drewniany stół, przy którym mogło zmieścić się nawet i tysiąc biesiadników. Gdy ucztowało się przy nim, komnata stawała się przytulna, a po odejściu od posiłku pomieszczenie robiło się rozległe. Stół zdawał się być mały tak, że prawie niemożliwe było wpaść na niego podczas tańca. W tej to Komnacie od dalekiej już przeszłości odbywały się wesołe zabawy pełne pląsów i błogosławionej radości.

W jednej z kronik Diamentowej Doliny jest opisany nietypowy, nawet jak na tę salę, bal. Było to przyjęcie na cześć Pięknej Pani, na którym Ona co prawda nie była, ale miała w tym pewien plan. Dlatego też rozesłała zaproszenia do wszystkich nabożeństw, modlitw, hymnów, pieśni, aktów i westchnień opiewających Jej piękno i proszących Ją o pomoc.
Przybyli wszyscy zaproszeni. Jako pierwsze, już o świcie, zawitały radosne Godzinki.Potem gromadą weszły pieśni i westchnienia. Hymny marszem przychodziły przez cały dzień. Punktualnie w południe przybył Anioł Pański, a zaraz po nim akty strzeliste i kolejne pieśni. Po południu pojawił się Różaniec. Wejście miał bardzo spokojne, trwało ono prawie pół godziny. Późnym popołudniem w komnacie zapachniało bzami. Był to znak, że dotarła Litania. Niedługo po niej zjawiła się Nowenna, a wieczorem doszedł w końcu dostojny Akatyst. Po nim zaś jeszcze kilka Hymnów i sama słynąca z powagi Bogurodzica.
Komnata została wypełniona olbrzymią ilością modlitw. Zdawało się, jakby motyle do niej wleciały i delikatnie szybowały od podłogi do sklepienia i z powrotem. Wszystko to działo się w ciepłej ciszy przeszywanej delikatnym śpiewem. Wreszcie, gdy mrok już na dobre zapadł, biesiadnicy zgromadzili się przy stole. Choć miejsca przy nim było na tysiąc osób, musiano dostawić jeszcze wiele krzeseł.
Gdy wszyscy zaproszeni już usiedli, podano ich ulubioną zupę - Krem Truskawkowy. Po nim wniesiono drugie danie - Truskawki w Mundurkach polane truskawkową maślanką. Na deser były lody truskawkowe. Nietrudno się domyśleć, co jest ulubionym składnikiem jadłospisu każdej z modlitw. Zapytane, dlaczego lubią truskawki, odpowiedzą, że przypominają one smakiem serce ich Pani.
W trakcie deseru niespodziewanie otworzyły się drzwi i do Komnaty weszła nieduża postać z miotłą w jednej ręce i ścierką w drugiej. Zrobiło to niemałe wrażenie na biesiadnikach, ale nikt nie okazał niezadowolenia. Wręcz przeciwnie, natychmiast podbiegło do gościa kilka aktów strzelistych i wskazało miejsce przy stole. Wywołało to pewne zmieszanie na twarzy nowo przybyłego, bo nie dość, że nikt go nie znał, to jeszcze tak szybko został obsłużony. Zabawne też było to, że każdy z aktów pokazał na swoje ustąpione miejsce znajdujące się w rożnych miejscach stołu. Problem tak dużego wyboru rozwiązał Różaniec. Podszedł on rytmicznym krokiem do gościa i przedstawił się:
- Dobry Wieczór. Witaj na balu nabożeństw. Jestem Różaniec. Nie wiem czy dobrze trafiłeś, ale zapraszamy.
Gość spojrzał na witającą go modlitwę, uśmiechnął się, przełożył miotłę trzymaną w prawej ręce do lewej i wyciągnął wolną już prawicę by uścisnąć dłoń Różańca. Mówił przy tym:
- Dobry Wieczór! Muszę jedną rzecz sprostować. Dobrze trafiłem! Nazywam się Sobotnie Sprzątanie i tak jak wy mam zaproszenie od naszej Pani. Spóźniłem się, bo dziś jest sobota, a wtedy mam mnóstwo roboty.
Modlitwy choć cnotliwe, słysząc wypowiedź gościa popatrzyły na siebie ze zdziwieniem. Różaniec utrzymał takt i wskazał przybyszowi miejsce na dopiero co doniesionym krześle, ustawionym pomiędzy Akatystem i siedzeniem samego witającego.
Gdy wszyscy znaleźli się ponownie przy stole, Bogurodzica rzekła do gościa:
- Jestem Bogurodzica. Pozwól, że zadam Ci pytanie. Powiedz mi, Sobotnie Sprzątanie, które jesteś inne niż my, jak się to stało, że też dostałeś zaproszenie? Jest w tym na pewno jakaś mądrość, skoro nasza Pani to uczyniła.
Nim gość odpowiedział na to pytanie wypił szklanicę truskawkowej maślanki i odetchnął z zachwytem. Dopiero potem, przynaglony wyczekującą ciszą biesiadników, odrzekł jednym zdaniem:
- Zostałem zaproszony przez naszą Panią, ponieważ jestem bliski jej sercu.
Po tej wypowiedzi zaczął nakładać sobie na talerz Truskawki w Mundurkach. Bogurodzica, która oczekiwała nieco szerszego wyjaśnienia zapytała:
- W czym ta bliskość się przejawia? My przecież też możemy tak o sobie powiedzieć.
Tym razem Sobotnie Sprzątanie odpowiedziało natychmiast, nie zważając na to, że ma buzię pełną Truskawek:
- Szuśnie żesz zauwaszyła. Nie jestem jak wy szadnym głębokim uczuciem, ani zawierzeniem. Jestem czynem.
Na tym gość skończył mówić i zabrał się dalej do jedzenia. Bogurodzica nie dawała za wygraną:
- Jesteś czynem? I tylko to wystarczy, by przypaść do serca naszej Pani?
Teraz Sobotnie Sprzątanie spojrzało w stronę pytającej go pieśni. Połknęło resztę truskawek, które miało w jamie ustnej, odsunęło talerz od siebie, wytarło twarz i rzekło:
- Jestem czynem. Bardzo prostym czynem. Zamiatam, ścieram kurze, podlewam kwiaty, piorę, niekiedy karmię gołębie i kury, często gotuję i myję naczynia. Innymi słowy czynię to wszystko, co dobrze jest wykonać w sobotę, a co nasza Pani robiła codziennie w Nazarecie. Taka ma uroda.
W sali zaległa cisza. Biesiadnicy patrzyli na gościa ze spontanicznym zadziwieniem, które po chwili zostało dopełnione przez wzruszenie. Modlitwy, ze względu na to kim są, posiadają zdolność szybkiego i dogłębnego poznania każdej nowo spotkanej postaci. Ponadto czystość, jaką w sobie mają, pozwala im bez przeszkód przylgnąć sercem do tego, który też jest dobry.
Trwające kilka chwil milczenie umożliwiło takie spotkanie dusz. Nie skrępowało ono jednak Sobotniego Sprzątania, które zaczęło nakładać sobie drugą porcję Truskawek w Mundurkach. Jako pierwszy ciszę przerwał Akatyst, zwracając się do gościa:
- Piękny jesteś, mały przyjacielu! Jak długo żyję, a jestem starożytną pieśnią, nie spoglądałem nigdy w stronę takiego sposobu czci naszej Pani. Piękny jesteś mały Przyjacielu!
Sobotnie Sprzątanie uśmiechnęło się do Akatystu. Następnie rzekł Różaniec:
- Radość siedzieć przy tobie. Taki prosty i tak głęboki. Jesteś mi jakby pokrewną duszą.
Gość roześmiał się serdecznie. Potem wydało głos jedno z westchnień:
- Ach!
Sala wypełniła się śmiechem.
Biesiadników zaczęło uciszać Sobotnie Sprzątanie.
- Pozwólcie mi jeszcze coś powiedzieć! Gdy nasza Pani dawała mi zaproszenie, to powiedziała, że marzy byśmy się ze sobą serdecznie zaprzyjaźnili. Mówiła, że jeśli uda nam się wzajemnie siebie odkryć i sobą zachwycić to odnajdziemy Ją pośród nas. Mało tego, także i Jej Syna. Nie pozwoliła mi mówić tego na początku, ale dopiero, gdy poczuję, że wasze serca są na mnie otwarte. Czuję to teraz bardzo wyraźnie, dlatego też mówię.
Z każdym zdaniem wypowiadanym przez Sobotnie Sprzątanie, biesiadnikom coraz mocniej szkliły się oczy, policzki promieniały, a pierś rosła. Modlitwy zdawały się napełniać mądrością w taki sam sposób, jak podczas słuchania słów swej Pani. Wreszcie, gdy Sobotnie Sprzątanie skończyło mówić, radość dosięgła szczytu. Wszyscy razem zaczęli śpiewać pieśń, która napełniała ich serca. Utwór był jeden, ale każdy wypowiadał rożne słowa pełne chwały i mądrości. Wszyscy też śpiewali rożne melodie, ale jedna do drugiej pasowała, czyniąc olbrzymie akordy. Modlitwy śpiewały, a każda z osobna rozumiała słowa innych tak, jakby to były jej własne. Wszyscy też czuli się słuchani. Nikt się nie wybijał, a jednak każdy był w sercu pieśni.
Tematem, który poruszała pieśń, był sam Bóg i jego obfite dary. Wychwalano w niej też piękno Pani Zastępów Modlitw. Dziękowano za wzajemną miłość, która ma łączyć wszystkich biesiadników. Wysławiano pokorę Sobotniego Sprzątania i po wielokroć zauważano, że sobota jest dniem szczególnej bliskości Maryi, która przygotowuje serca i domy na niedzielę - święto Jej Syna.
Niektóre z myśli, jakie wypowiadały modlitwy podczas tej ekstazy dotyczyły Komnaty. Ujrzano zamysł w tym, że właśnie to miejsce zostało przeznaczone na bal. Szeroka podstawa budowli symbolizuje całość spraw ludzkich, które mają ogarniać nabożeństwa. To zaś, że Komnata przechodzi w wieżę, oznacza, iż wszystko to, co jest otoczone modlitwą, jest wyniesione w gorę.
Sobotnie Sprzątanie, choć nie obdarzone darem śpiewu, szybko odnalazło się w tej glosolalii. Gdy modlitwy uniosły się w gorę, natychmiast wzięło się do sprzątania ze stołu. Następnie, starannie i bez ociągania zaczęło zamiatać, a potem zmywać podłogę w sali. Dzięki tej postawie, modlitwy czuły, że ich pieśń jest prawdziwa. Miały przecież już nieraz doświadczenie własnej pustki. Ale teraz było przeciwnie - stały się pełne. Sobotnie Sprzątane zaś, dzięki śpiewowi nabożeństw miało wielką radość z pracy. Uwierzyło, że to jednoczące wydarzenie obdarza je trwałym i radosnym zapałem do nawet najbardziej mozolnego zadania. Wiedziało jednak, iż nie każdy może zbliżyć się do Pani przez choćby drobną pracę, natomiast zawsze przez modlitwę. Trwało więc w pokorze, ale pełnej godności. Bo nikt kto jest prawdziwym przyjacielem śpiewu na cześć Pani, nie może wzgardzić duchem służby.

Tajemniczy bal trwał w Diamentowej Kotlinie jeszcze przez kilka dni. Potem przeniósł się w inne miejsca. Biesiadnicy zapraszali do stołu i śpiewu wszystkich, którzy pragnęli oddać cześć ich Pani. Wspólne spotkanie w Komnacie zjednoczyło na wieki wszystkie nabożeństwa tak mocno, że nie sposób szczerze zaprzyjaźnić się z jednym z nich, by nie pokochać pozostałych.

/Tecum 1/2008 s.12-14/       Zobacz: Benedyktyni Biskupów




* * *










Dziękujemy Autorom zdjęć